Świadectwo
W te wakacje uczestniczyłam wraz z moją rodziną w rekolekcjach OR III stopnia w Ochotnicy Gorcowe zorganizowanych przez Domowy Kościół archidiecezji łódzkiej. Był to dla mnie owocny czas, w którym Bóg kontynuował we mnie proces uwalniania mnie od lęku przed byciem słabą. Po raz kolejny zobaczyłam, że samowybawienie nie jest drogą chrześcijanina, a moje wysiłki nic nie dają, jeżeli nie oddam się całkowicie w ręce Boga („Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego”). Moja wiara we własne możliwości legła w gruzach. Wszystko oddałam Bogu, aby On sam mnie przemieniał, bo tylko On ma moc mnie zbawić. Zgodziłam się na swoją słabość i zrezygnowałam z tej fałszywej mocy, która wynika z mojej pychy („moc w słabości się doskonali”). Powiedziałam całym moim sercem: Jezu, ufam tylko Tobie. Wszystko, co mogę zrobić, to przylgnąć do Ciebie.
Jest to dla mnie trudne doświadczenie (i nie raz pewnie popełnię błędy), bo wiąże się z rezygnacją z wszystkiego, co daje satysfakcję i samozadowolenie. Ale chcę, aby jedyną moją drogą była miłość. Chce rozważać mękę Jezusa jako lekcję dawania siebie bezinteresownie do końca. Chcę oddawać moje życie dzień pod dniu. Wszystkie trudy życia rekolekcyjnego (np. pielgrzymowanie,) przygotowy-wały mnie do tego postanowienia. Bóg odpowiedział na moje pytania: Jak ja podołam trudom? Dlaczego jestem taka słaba? Czemu muszę borykać się z moją chorobą? Dlaczego Boże dajesz mi pragnienie służenia innym (mojemu mężowi, rodzinie, Kościołowi) a nie dajesz mi sił fizycznych i duchowych? Wszystkie odpowiedzi znalazłam w Krzyżu Jezusa – znaku niemocy, który stał się znakiem zwycięstwa. Moje słabości umacniają tylko moją wiarę w moc Chrystusa. To On będzie działał, nie ja.
Chwała Panu!
Monika Zimecka
0 Komentarzy